Rodzisz się na łonie przyrody, jesteś bardzo garbatym i owłosionym ssakiem.Niestety samotnym, dookoła tylko głucha puszcza, jednak znajdą się gdzieś ciche polany bogate w jadalne rośliny i tym podobne.
Jednak czy twój mały móżdżek pozwoli Ci przetrwać?

Offline
-Ughy...
Wstałem z ziemi, i położyłem owłosioną łapę na pniu drzewa które dawało mi cień, i schronienie przed deszczem.
Rozejrzałem się mało pojętnym wzrokiem, i zobaczyłem spore, mocno pochylone ku ziemi drzewo bananowe.
Poczułem dobrze mi już znane uczucie...Głód...
Poczłapałem do drzewa, i przyjrzałem się owocom...
-Ugg...
Powoli wspiąłem się na drzewo, i przysiadłem na jednej z gałęzi...
Zerwałem parę bananów, i zrzuciłem je na ziemię, po czym niezdarnie zlazłem po konarze.
Chciałem wziąć wszystkie owoce naraz, lecz nie mieściły się one w moich dłoniach.
Rozdrażniony tym faktem, rzuciłem jednym z owoców w drzewo...
Offline
Rzucony owoc roztrzaskał się na miazgę, dzięki temu można było dobrać się do najpyszniejszej części tego uw owoca.Miał on pyszny miąż, to co innego niż jedzenie banana ze skórką.Jednak nie tylko to zdołał dostrzec młody małpolud.Gdy rzucił bananem w drzewo, ono samo zatrzęsło się, a on sam zobaczył rozhuśtane banany.

Offline
-Uuug...
Doczłapałem do drzewa, i wyjadłem smaczny miąższ roztrzaskanego owoca...
Spojrzałem na dalej huśtające się banany...
Złapałem kolejnego banana, i spróbowałem pozbawić go skórki...
Nie udało mi się więc, z kolejnej fali frustracji, ponownie rzuciłem bananem w drzewo
Tym razem, banan wyślizgnął mi się z ręki, i poleciał wyżej, prosto w liście, i owoce między nimi wiszące.
Offline
-Ughu
Spojrzałem na pożywiające się zwierzęta...
-Yg...
Podniosłem banana i podszedłem do jednego ze zwierząt...
-Yg?...
Ostrożnie podszedłem do krzaka
Offline
Zza krzaków wyskoczył sporej wielkości wąż który owinął się dookoła twojej nogi i otwierając swoją wielka paszczę dziabną cię w nogę.Poczułeś nie samowity ból po pewnym czasie upadłeś na ziemie, nie mogąc się ruszać, twoja śmierć była kwestią czasu.
Rodzisz się w pewnej jaskini, dookoła niej krajobraz przepełniony jest polanami, do tego obok jaskini płynie mała rzeka.

Offline
Wstaję z ziemi, i wychodzę przez jaskinię...
Potknąłem się o jakiś patyk, więc podniosłem go
Wściekły na to COŚ co dokonało zamachu na moje życie, rzuciłem tym przed siebie
Offline
Podchodzę do wody, i wpatruję się w powierzchnie...
Gdy małe zwierzątka wyskakują z wody, próbuję je chwycić w łapy
Offline
Niezbyt udawało Ci się chwycić je w rękę, gdy tylko tak się stało wyślizgały się z powrotem do wody.Jednak raz twoja głupota zrobiła postęp, uderzając rybę wypchnąłeś ją na brzeg niestety przeciwny niż sam się znajdowałeś.

Offline
-Agh....
Widząc że uderzenie ryby wywala je na brzeg, ponowiłem próbę.
Tym razem spróbowałem je wypychać na brzeg
Gdy ryba była w powietrzu, jedną łapą zamachnąłem się tak, że owłosiona dłoń była za rybą
W takim momencie ciągnąłem rękę do siebie, by przyciągnąć rybę
Offline
Udało Ci się wypchnąć rybę na brzeg.To pierwszy sukces ku doskonałości Człowieka Idioty.
Zrobiło się chłodno, a słońce zakrył gęste chmury, po pewnym czasie zaczęło mocno padać, a na niebie było widać jakieś dziwne odblaski, jakby jakieś migające światła.

Offline
-Aghy.........
Spojrzałem na małe świecące punkciki nade mną
-Ugh..........Agh....
Poczekałem chwile na zimnie, i poszedłem do jaskini z "posiłkiem"
Usiadłem na zimnej ziemi, i wbiłem siekacze w świeżą, ociekającą jeszcze wodą, rybę.
Offline
Nagle usłyszałeś jakieś dziwne boom, a gdy wyjrzałeś z jaskini dostrzegłeś dziwne światło, drzewo które wcześniej tu stało było w kawałkach, a dookoła rozpościerała się dziwna poświata ciepła..czyżby ogień?

Offline